Marcin Kokoszka Go BIG or Go HOME

KAMILA ROWIŃSKA i jej sekrety! Pytania, których nikt jeszcze nie zadał!💥

Kamila Rowińska – coach biznesowy, odpowiada na pytania, które nie padły jeszcze w żadnym wywiadzie. Szczera rozmowa o początkach w biznesie, życiu w Belgii, wychowywaniu synów, małżeństwie i nie tylko.


Dowiecie się, co według Kamili jest jej największą porażką? Jakie cechy musi mieć mężczyzna niezależny? Czy kiedykolwiek marzy oraz czy planuje zostać prezydentem? Co denerwuje ją wśród uczestników szkoleń, które prowadzi? Jaka jest prywatnie, poza kamerami i sceną? Jakie są jej cele i plany na najbliższy czas? 🧐 Wszystkie te informacje zdradziła właśnie podczas naszego wywiadu. Zapraszam do oglądania! 😁
Jeśli jeszcze nie znacie Kamili, koniecznie odwiedźcie jej kanał na YouTube! 😊 Znajdziecie na nim motywację, wywiady z ludźmi biznesu, porady coachingowe! Klikajcie – Kamila Rowińska: https://www.youtube.com/channel/UCwuv9F0z9dV5ItOUyg-Z9iQ 😊

Ta wiadomość będzie dla Ciebie szokiem, ale czy Kamila Rowińska nadal jest moim coachem? 

Marcin: Witam! Dzisiaj mamy gościa specjalnego. Kamila Rowińska! Porozmawiam z Kamilą, która jest moim coachem od wielu lat i z którą znamy się od wielu lat.

Jednym z moich celów na ten wywiad jest to, żeby Kamila Rowińska odpowiedziała na pytanie, na które jeszcze nie odpowiedziała w żadnym wywiadzie. Bardzo często prowadzisz szkolenia w taki sposób, że opowiadasz różne historie z życia.

Wydaje mi się, że będę w stanie coś takiego zrobić między innymi dlatego, że do tego wywiadu pomógł mi przygotowywać się Olaf – syn Kamili. Także oficjalnie Witam Cię!

Kamila: Dziękuję! Małe sprostowanie. Teraz już nie jesteśmy w relacji coachingowej. Poznaliśmy się w czasie, kiedy byłam Twoim coachem. Teraz już jesteśmy w innej relacji.

Kamila Rowińska – wszystkie podstawy, które musisz wiedzieć

M: Dokładnie. Teraz współpracujemy ze sobą, przyjaźnimy się. Jestem zaszczycony, że zagościłaś u mnie na kanale i przechodzę do pytań.

Rozmawiałem z różnymi osobami i pytałem: “Co takiego Was interesuje, na co Kamila Rowińska jeszcze nie odpowiedziała albo Wy jeszcze o tym nie wiecie?”

Jedną z takich rzeczy jest to, jak w ogóle zostałaś coachem? Można powiedzieć, że tego kanału prawdopodobnie nie byłoby, gdybyśmy się nie spotkali w pewnym momencie. Pomogłaś mi wyjść z ogromnego zadłużenia, zostałaś moim coachem.

Miałaś taką karierę, której większość ludzi Ci zazdrościło. Fantastycznie sobie radziłaś, miałaś uznanie, zarabiałaś dużo pieniędzy, prowadziłaś świetne życie i postanowiłaś zmienić tą ścieżkę. Co było Twoją motywacją? Co było takim motorem napędowym, że zdecydowałaś się na to, żeby zostać coachem i trenerem?

K: Głównie trenerem i na drugim miejscu coachem. Teraz im lepiej siebie znam, im bardziej znam swoje talenty, tym bardziej znam swoje predyspozycje, misję życiową. Kształtuję się przez te wszystkie lata i jakoś tak widzę coraz jaśniej. Z perspektywy jesteśmy w stanie lepiej zauważyć, co nami kierowało.

Miałam 28 lat kiedy się pojawiły guzy w moich piersiach. To jest taki moment, kiedy jak idziesz do lekarza, robią ci biopsję. Nie wiesz jak będzie, zaczynasz przyspieszać pewne projekty, które miało się w głowie. Miałam wtedy coś takiego, że jak będę miała 50 lat, to napiszę swoją pierwszą książkę. Jak masz 28 lat i pani doktor mówi, że za trzy tygodnie powie ci, jakie masz wyniki, to myślisz sobie: “Cholera. Może nie dożyję w ogóle do pięćdziesiątki”. Może nie warto odkładać pewnych rzeczy tak  na później.

Kamila Rowińska: “Oczywiście w trzy tygodnie książki nie napisałam”

Wtedy zapadła pierwsza decyzja. Muszę przestać odkładać swoje marzenia na później. Zacząć realizować.

Pamiętam jeden kluczowy moment, kiedy byłam na konferencji. Wtedy współpracowałam z jedną z szwedzkich firm kosmetycznych, byłam na dużej konferencji. Z Australii przyjechał Ed Ludbrook autor pewnej książki i miał wystąpienie. Siedziałam na końcu sali. Przyglądałam się temu, co on robi i mówię: “O, tak trzeba żyć. Tak sobie to wyobrażam. Tak chciałabym”.

Patrzyłam na to, co się dzieje z ludźmi obok mnie. Przyglądałam się sobie i temu co się ze mną dzieje. Pootwierały mi się klapki na oczach na realizowanie marzeń i mówię: “Ok, chciałabym być taką osobą dla innych w przyszłości”. Na początku myślałam, że to będzie w przyszłości. On mi wyglądał na takiego 50-letniego pana. Miałam obraz, że to trzeba mieć 50 lat. Wtedy pisze się książki i się mówi do innych.

Drugim takim powodem było to, że chciałam zrobić to wszystko na większą skalę. Zarabiałam już bardzo dobre pieniądze. Przychodzi taki czas, że mówisz: “Ok, mam pieniądze, ale co robiłabym gdybym nie musiała ich zarabiać? Jak by wyglądało moje życie? Nie walczysz o mieszkanie, czy samochód, bo to masz. Wtedy dopuszczasz do siebie swoje pasje, odkrywanie swoich życiowych misji, talentów. Gdybym nie musiała zarabiać pieniędzy, gdybym mogła robić to, co bym chciała? Pisałabym więcej książek, prowadziłabym szkolenia na szerszą skalę. Szkolenia z wszystkimi ludźmi, którzy mogliby tego chcieć.

Kolejnym bodźcem była moja przyjaciółka Edyta Kurek, która zadzwoniła do mnie i powiedziała: “Kami, jest pierwszy rocznik. Studia coachingowe, Laboratorium Psychoedukacji przy współpracy ze Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej.  Idziemy na te szkolenia?” Mówię: “Poczekaj, coś przeczytam na ten temat”. Przeczytałam, jaki jest program i mówię: “Urodziliśmy się do tego, żeby to zrobić”. Poszłyśmy razem na szkolenia. Przygotowywałam się. Na 30. urodziny zakończyłam swoją współpracę z tamtą firmą i już rozpoczęłam swoją własną ścieżkę.

Kamila Rowińska: “To był trudny czas, ale wychodząc musiałam biznesowo przygotować zespół, który opuszczam. Siebie musiałam przygotować do rozpoczęcia nowej ścieżki i napisać pierwszą książkę.”

M: Co po drodze było dla Ciebie taką najtrudniejszą decyzją do podjęcia?

K: Biznesowo?

M: Tak. Dzisiaj jak się patrzy na Ciebie, to się wydaje, że Ty po prostu sobie idziesz przez życie…

K: Tak. Taka trudna decyzja to był rok 2015. Wtedy napisałam świeżo “Kobietę niezależną” – pojawiła się na rynku bodajże w 2013 oraz “Buduj życie odpowiedzialnie i zuchwale”. Byłam na początku swojej kariery. Wtedy miałam dwójkę dzieci i z mężem podjęliśmy decyzję, że wyprowadzamy się do Belgii na 4-5 lat, aby nasze dzieci dorastały w środowisku międzynarodowym i mówiły w innych językach bez akcentu. Postanowiłam, że będę prowadziła swoją firmę zdalnie. Pamiętam, że wtedy Mateusz Grzesiak był takim topowym trenerem, coachem w Polsce. Łukasz Milewski rozpoczynał organizowanie dużych wydarzeń i nawet jeszcze wtedy nie byłam brana pod uwagę, że mogłabym na tym wydarzeniu wystąpić. Było Życie Bez Ograniczeń. Nagle ledwie zaczynając mówię: “OK, teraz lecę na 5 lat do Belgii”. Wiele osób mówiło mi, że chyba upadłam na głowę i że moja kariera już jest pozamiatana. Nikt mnie nie będzie zapraszał na wydarzenia, przepadnę.

Największa porażka?

M: Co według Ciebie było taką największą Twoją porażką?

K: Moją biznesową porażką?

M: Tak. Jak się z tego podniosłaś? To jest chyba jeszcze ważniejsze pytanie dla naszych widzów. Jeżeli masz pewne porażki, to jak się z nich podnosisz?

K: Za każdym razem dla mnie porażką jest sytuacja, w której muszę podziękować komuś za współpracę. Nie dlatego, że ten ktoś odchodzi. Tylko dlatego, że muszę podziękować. Zawsze jest to nieprzyjemne. Trzeba znaleźć kogoś na jego miejsce i też trzeba dać ludziom szansę, żeby realizowali swoje cele. Na pewno taka sytuacja, w której ktoś przychodzi, rozwijamy się i lubimy się. Nagle ten ktoś zawodzi moje zaufanie, albo dzieje się jakaś inna rzecz, która nie jest zgodna z kodeksem honorowym mojej firmy i potrzebuję jej podziękować. Wtedy mam takiego kaca, z którym chodzę.

Kamila Rowińska: “Zresztą znamy się prywatnie, wiesz że to gdzieś tam przeżywam.”

A druga taka trudna sytuacja… Prawie rok przygotowywaliśmy do tego, żeby zacząć budować nowy sklep online. Nasze rozwiązania informatyczne mamy bardzo zaawansowane, gdzie sama specyfikacja, to jest 75 kartek na wstępie. Rok poświęciliśmy jako firma na znalezienie firmy, zrobienie wszystkich specyfikacji, przetargi, rozmowy, negocjacje, podpisanie tych wszystkich dokumentów, wdrażanie tego projektu. Na etapie 40% okazało się, że projekt musi upaść. Firma nie jest w stanie go dowieść, zawodzi nasze zaufanie, nie robi wszystkiego tak, jak było w specyfikacji, jak było w umowie i musimy podjąć trudną decyzję. Po pierwsze mamy już zapłacone kilkadziesiąt tysięcy złotych, czyli są to dla nas pieniądze. Pójdziemy dalej w tym kierunku i będziemy wtapiać, albo powiemy stop. Możemy te pieniądze stracić, trzeba będzie się sądzić. Będzie trudna rozprawa. Trzeba wszystko zacząć od początku z inną firmą, opóźnić ten projekt przynajmniej o około 18 miesięcy. Proces szukania i załatwiania tego wszystkiego zaczyna się od nowa.

Jak ja reaguję? Na początku się wkurzam i tak zupełnie prywatnie poza kamerą. Wkurzam się, rzucam mięsem naokoło. Jakby było coś do kopnięcia po drodze, albo jakiś worek bokserski, to zaczęłabym boksować. Potem siadam i zaczynam włączać racjonalne myślenie. Sprawdzać jakie mam opcje, co mogę w danym momencie zrobić. Pytam ludzi godnych zaufania o to, jak oni widzą te perspektywy.

Też jesteś bardzo często tą osobą do której dzwonię i się pytam: “Marcin! Taka i taka sytuacja, co byś zrobił? Jak myślisz?” Mam taką grupę przedsiębiorców, ludzi, których mogę zapytać o zdanie. Rozmawiam z zespołem, ocieram łzy i mówię: “Dobra, jeszcze raz, od nowa”. Staram się znaleźć w tym jakiś znak, że tak miało być i idę do przodu.

Co Twoi uczestnicy szkoleń powinni wiedzieć? 

M: Przylatujesz z Brukseli, prowadzisz całodniowe szkolenia i są pewnie takie sytuacje, mówisz: “Staram się, żeby było dobrze! Prowadzę szkolenia z serce na dłoni, idę z misją”. Czy jest coś takiego, co najbardziej denerwuje Cię wśród uczestników Twoich szkoleń?

K: Wszystkich, czy jakiegoś konkretnego?

M: Może być Kobieta Niezależna jako Twoje największe szkolenie. Wiem, że to szkolenie robisz z ogromną misją. Zakładam, że mogą być tam takie sytuacje, w których jednak łatwiej jest Ciebie wytrącić z równowagi. 

K: Tak, to prawda, że szkolenie Kobieta Niezależna z punktu widzenia rentowności biznesu jest takim szkoleniem dla nas najmniej rentownym. Jako firma szkoleniowa zatrudniająca kilkanaście osób sprawdzamy, patrzymy na rentowność wszystkich projektów. Szkolenie Kobieta Niezależna jest największym szkoleniem. Jednocześnie, jak się bardzo szybko kupi bilety albo jak puszczamy pierwsze bilety, to ustawiamy tą cenę bardzo nisko.

To jest część misji. Mam obsesję na punkcie niezależności kobiet i tego, żeby były niezależne w Polsce finansowo i mentalnie. To szkolenie poprowadzę bez względu na to, co się na tej sali wydarzy. Mój cel od momentu, kiedy wchodzę na salę już jest osiągnięty. Czy zejdę o 18:00, czy o 20:00 jestem spełniona.

Kamila Rowińska: “Natomiast są takie rzeczy, które działają na mnie”.

One na sali nic mi nie robią, – tak, żeby było jasne – niech nikt sobie nie myśli, że jak przyjdzie i na sali to zrobi, to ja się jakoś zdenerwuję na niego, bo nie. Ludzie mają kompulsje, jeżeli chodzi o swoje telefony. Mnie to nie rozprasza jako prowadzącego szkolenia. Jak patrzę na nich, jak z jednej strony siedzą z notatkami, z drugiej strony co chwilę klepią coś w tym swoim telefonie… Myślę sobie: “To jest bez sensu, to po prostu zostań w domu i w ogóle nie rób tego”. Wiesz jaką mam obsesję na punkcie maksymalizacji? Ma być zrobione dobrze tu i teraz. Skup się, zrób to! Ty jak przychodziłeś na moje szkolenia, zawsze byłeś 100% tu i teraz zaangażowany. Myślę sobie, że nie wyciągają 100% z tego, co się dzieje.

Tym bardziej, że czasami ludzie myślą, że tego nie widzę. Wszystko widzę. Widzę, że ktoś na Instagramie scrolluje. Szkoda, bo jak się jest w procesie, to warto być w tym procesie, notować, pracować itd.

Są takie osoby, które jakby się bardziej skupiły podczas tego szkolenia, nie popełniałyby potem błędów. Emocjonalnie podchodzę do tych kobiet i wychodzę z założenia, że bardzo mi zależy. Ktoś po dwóch latach po szkoleniu pisze do mnie: “Pani Kamilo! Wiem, że Pani na Kobiecie Niezależnej o tym mówiła. Byłam na tym szkoleniu. Wróciłam do domu, nie zrobiłam tego i tego. Teraz mam taki problem. Co mi pani radzi?”. To mi podnosi ciśnienie. Mam niedociśnienie. Wtedy się wyrównuje.

M: Masz obsesję na punkcie skuteczności.

K: Tak. Myślę sobie: “Tyle się nagadałam. Przyjechałaś. Zapłaciłaś pieniądze. Siedzisz na tym szkoleniu, więc Ci mówię, że masz wrócić do domu i przejrzeć akty notarialne. Wracaj do domu i patrz w te akty notarialne, a nie w Fejsa”.

Przecież jestem niecierpliwą osobą, dobrze wiesz. Nie lubię jak ktoś jest nieskuteczny. To działanie jest nielogicznie – usłyszy o czymś, a potem tego nie robi. Z drugiej strony to jest oczekiwanie, które jest nierealne.

Po pierwsze nie ma ludzi idealnych. Nie ma ludzi idealnych. To, czego uczę, to znaczy, że wykonuję to na super wysokim poziomie. To, że ktoś uczy gotować nie oznacza, że mu się nigdy nic nie przypali. Jestem człowiekiem, który również popełnia błędy. Robię czasami pewne rzeczy na większą skalę. W związku z czym są sprawy, które nie idą po mojej myśli. Z punktu widzenia psychologicznego bardzo dużo zachowań rozumiem. Ktoś się tak zachował, ktoś mi tak napisał, ktoś ma takie oczekiwanie. Nie znaczy to, że ja to akceptuję.

Wiem, że są osoby, które chcą zobaczyć we mnie anioła i miewam kilka takich ról, w których tym aniołem mogę być. Jeżeli ktoś jest na sesji coachingowej, moją rolą jest przede wszystkim dopytywać, wyciągać z tej osoby maksymalny potencjał. Jestem w określonej roli, jestem wtedy szczególnie empatyczna, rozumiejąca, dociekliwa Nie znaczy, że po wyjściu z gabinetu, jak mi ktoś drogę zajedzie, to również wyjdę z auta i zapytam: “Co się dzisiaj w życiu tego kogoś wydarzyło? Co spowodowało, że był zmuszony jechać teraz szybko?”. Co nie znaczy, że go pobiję. Chodzi mi o to, żeby jednak pamiętać, że czasami jesteśmy po prostu w jakichś rolach, w których uruchamiamy pewne talenty, o których nie musimy zawsze pamiętać.

Kamila Rowińska: “Jestem rozumiejąca, empatyczna w kontekście jakichś wyzwań przez które ludzie przechodzą”.

Tak jak Ty przyszedłeś kiedyś do mnie i byłam empatyczna w stosunku do tego, co się pojawiło na sesji. Nie znaczy, że ja się na wszystko godzę.

Jako przedsiębiorca, jeżeli komuś ktoś nie dowiezie jakiegoś projektu, a mamy podpisaną umowę, to go z tego rozliczę. Jeżeli trzeba będzie nanieść kary umowne, te kary naniosę. Jeżeli ktoś mi nie zapłacił faktury, to jest pewien standard po którym ta faktura pójdzie do działu windykacji. Oprócz tego, że jestem trenerem, coachem, jestem też przedsiębiorcą i pamiętam o tych wszystkich obszarach, które tam są.

M: Czym różni się Kamila Rowińska na scenie, przed kamerami od Kamili w życiu prywatnym?

K:  Kamila Rowińska prywatnie jest osobą, która na pewno przeklina. Jestem też bardziej kompulsywna. Nie oznacza, że kiedy jestem w pracy, to nie jestem sobą. Jestem też sobą! Wtedy jestem w zupełnie innej roli i po prostu używam innych swoich obszarów, do których jestem powołana.

Wtedy, kiedy jestem mamą, to przecież jestem zupełnie inną osobą. To wcale nie znaczy, że jak pójdę do sklepu, również będę taka. Jestem na pewno bardziej bezpośrednia prywatnie. Prywatnie, kiedy jestem z ludźmi, którzy mnie bardzo dobrze znają, bardzo dobrze znają moje wartości, bardzo dobrze znają moje intencje, to mogę im powiedzieć coś tak zupełnie na skróty i wiem, że po drugiej stronie nikt się nie popłacze.

Przecież jak my rozmawiamy ze sobą i jakby ktoś tego posłuchał tak z boku, to by pomyślał, że ja Cię strasznie nie lubię, albo, że Ty mi dokuczasz. Przecież to jest wyraz sympatii i możesz sobie na to pozwolić z przyjaciółmi. Po prostu pewne rzeczy powiedzieć i wiesz, że wszystko będzie OK.

Jednak przed kamerami, kiedy się wypowiadasz, to jednak trzeba bardziej ważyć słowa po to, żeby być dobrze zrozumianym. W mediach społecznościowych, jak piszę post chcę, żeby wyszło ładnie. Czasami wyjdzie jak zawsze, bo po prostu zawsze ktoś tam sobie doszuka innego podtekstu, dna albo czegokolwiek. Później trzeba tam w pięciu komentarzach to wszystko tłumaczyć. Jak czytasz, to sobie myślisz: “Skąd ci to przyszło do głowy?!”. Bardzo mnie denerwuje takie coś. Już się przyzwyczaiłam do tego, ale na początku było mi trudno, kiedy ktoś interpretował moje zdania nie tak, jak ja je powiedziałam, tylko dorabiał do tego filozofię. Do teraz mam takie coś, że nie spotyka się to u mnie z dużym zrozumieniem.

M: Zostając przy sprawach prywatnych, jesteś matką i czym różnisz się jako matka od innych matek. Czy jest coś takiego? A jeżeli tak, to co?

K: To jest wideo i wszyscy je oglądają, dlatego odpowiem, że każda matka jest inna. Nie wiem, jakie są wszystkie matki. Natomiast jak siebie obserwuję i mamy, które znam to na pewno jestem taką mamą, która jest podobno dość wymagająca.

M: Zapytałem się go nawet, czy to dobrze. Przemilczał.

K: Dokładnie. To nie znaczy, że mówię moim dzieciom, że mają mieć szóstki itd. W sensie wymagającą: od ludzi wymagam, żeby byli ogarnięci, życiowi, rezolutni, że będą myśleć logicznie. Nie lubię wyręczać moich dzieci w czynnościach, które wiem, że mogliby zrobić. Jeżeli mam syna, który ma 13 lat, jeżeli on robi sobie herbatę, to bardziej się mnie pyta, czy mi też zrobić herbatę, niż wchodzi do pokoju i mówi: “Napiłbym się herbaty”, a ja mówię: “To już syneczku biegnę”.

Wydaje mi się, że traktuję swoje dzieci bardziej po partnersku. Rozmawiam z nimi jak z takimi małymi dorosłymi. Ostatnio też z moim synem rozmawialiśmy na temat seksu. Byłam osobą inicjującą dyskusję, czyli na temat filmów porno, na temat nadużyć seksualnych, gwałtów na imprezach itd. Miałam taką potrzebę, żeby z nim o tym porozmawiać. Po prostu wszystko z nim poruszyłam. Zapytałam go, czy jego koledzy również rozmawiają na ten temat ze swoimi rodzicami i on mówi: “Na takie tematy, to jeszcze nie”. W sensie, że chłopiec, dziewczynka i w ogóle seks, to może tak. Jakoś tak weszłam w temat, gdzieś zobaczyłam wideo, że na 18. urodzinach jakaś dziewczyna została zgwałcona przez dwóch kolegów z klasy. Zobaczyłam to i mówię: “Dobra, nie mam córki, ale to nie znaczy, że się nie muszę martwić. Mam syna”.

Właściwie przypuszczam, że żaden rodzic by nie myślał, że jego dziecko jest do czegoś takiego zdolne. Muszę zapytać, czy on wie, że coś takiego istnieje. Czy słyszał o tych wszystkich tabletkach gwałtu? Czy on wie, że nawet jeżeli nie jest w to bezpośrednio zaangażowany, ale że jest w tym pomieszczeniu, albo jest na tej imprezie? W związku z czym zaczęłam go tam uczulać na pewne tego typu rzeczy. On mówi, że to nie jest taka rzecz, o której rodzice normalnie rozmawiają ze swoimi dziećmi. On też lata samodzielnie samolotem. Jak miał 10 lat, latał z asystą, a jak miał 13 lat, to zaczął już latać samodzielnie.

Kamila Rowińska: “Wiem, że wielu rodziców by się na to nie zdecydowało”

M: Myślę, że to jest jedna z takich rzeczy. Ty mu tak szybko dajesz taką odpowiedzialność, gdzie widać, że spokojnie sobie daje radę. Naprawdę ogarnia i prawdopodobnie już wcześniej też dałby radę.

Natomiast dla większości rodziców jest to właśnie chyba takie: “WOW, jak szybko!”. Zastanawiam się, czy w ogóle daliby rady. To chyba rzeczywiście dużo bardziej jest w postawie rodziców niż w postawie czy umiejętnościach dzieci.

K: Tak. Bardzo często dziecko daje radę. Tylko po stronie rodzica jest jakiś taki lęk, że sobie nie poradzi. Takie niedocenienie dziecka, jego możliwości, albo lęk przed tym, żeby ono się nie przestraszyło, czy nie przeżyło trudnych chwil. Z moim synem ćwiczyłam to wielokrotnie, ustalałam z nim plany A, B, C. Dawałam mu pieniądze w razie gdyby coś, utknął na lotnisku na 8 godzin, to żeby miał pieniądze, żeby zjeść. Rozpatrywałam w swojej głowie wszystkie scenariusze, przerabiałam to z nim. Nie chcę być osobą, która go blokuje. Jeżeli rozmawiałam z nim o studiach zagranicznych, to wiesz, chciałabym mieć swoje dziecko jak najdłużej koło siebie. Przecież super mieć dzieci. Z drugiej strony, jeżeli on się zdecyduje studiować daleko, to będę pierwszą osobą, która będzie mu kibicować. Zachęcać i mówić: “Jedź i po prostu rób!”. Pomimo tego, że to będzie dla mnie trudne, że wolałabym widzieć go rano.

Co jest Twoim największym sukcesem? 

M: Sam od trochę ponad roku jestem ojcem. Na początku, jak zaczynałem się u Ciebie szkolić, w jakimś z wywiadów padło pytanie “Co jest Twoim największym sukcesem?”. Ty powiedziałaś, że wychowanie dzieci. Wychowywanie dzieci to jest coś, co od Ciebie wymaga najwięcej.

Pomyślałem sobie: “Kurde, Ty tyle rzeczy ogarniasz na takim poziomie biznesowym i mówisz, że dla Ciebie największym sukcesem jest wychowanie dzieci. Najwięcej od Ciebie wymaga wychowywanie dzieci.

Kiedy zostałem ojcem zaczynam to powoli rozumieć, więc też zaczynają mnie takie tematy interesować. Wiem, że wielu naszych widzów na pewno jest tym zainteresowanych.

K: Pamiętam też moment, kiedy zostałeś tatą i jak bardzo przewartościowałeś swoje życie. Oczywiście to nie jest tak, że stałeś się zupełnie innym człowiekiem. Zacząłeś dopuszczać inne rzeczy do siebie jako ojciec, więc zdecydowanie u Ciebie też przewróciło to trochę życie.

M: Bardzo. Na pewno poukładałem sobie wiele rzeczy. Kolejna dziedzina życia, w której się rozwijam i zdobywam wiedzę. W wielu dziedzinach już Tobie zaufałem, więc tutaj też jak najbardziej. Moja żona przecież też z Tobą rozmawiała na takie tematy.

Przechodząc do trochę starszych chłopaków – jesteś po rozwodzie.

K: Tak. Jednym, bo powiedziałeś “chłopaków”.

M: Jesteś po jednym rozwodzie, masz drugiego męża. Czy rozwód to jest porażka? Jak sobie pozwolić na drugie małżeństwo? Jak sobie to wszystko poukładać? Część osób kilkanaście lat żyje w chorym związku i nie umie podjąć decyzji o rozwodzie. Ci, którzy już się na to decydują, kolejne kilkanaście lat nie potrafią wejść w kolejny związek, nie potrafią zaufać.

Ty jesteś młodą osobą, która jest po rozwodzie i która jest w szczęśliwym związku w drugim małżeństwie.

K: Swojego pierwszego męża poznałam kiedy miałam 17 lat. Kiedy miałam 30 lat – rozwiedliśmy się. To była długa relacja. W momencie, kiedy się rozwodziliśmy miałam 5-letniego syna i na pewno traktowałam to wtedy w kategoriach swojej porażki indywidualnej.

Nigdy nie planowałam się rozwodzić, nie chciałam się rozwodzić. Jak bierzesz ślub, to raczej chcesz wziąć jeden. W momencie, kiedy go biorą, myślą, że to jest ślub na zawsze. Jak wychodziłam za mąż, byłam przekonana, że to jest jakaś jednorazowa akcja ślubna. Było mi trudno podjąć tą decyzję i potem zaakceptować ją. Nie jest to decyzja, która zaważa tylko na moim życiu, ale również na życiu dziecka. Mnie osobiście towarzyszyło na początku poczucie winy, że mogłam coś lepiej, bardziej się starać, lepiej wybrać. Wszystkie tego typu myśli. Przepracowywałam swój rozwód.

Jeszcze przed rozwodem chodziłam na terapię małżeńską. Później na terapię, żeby stanąć na nogi. Przedyskutować, sprawdzić wzorce w jakie wchodzę, odzyskać zaufanie, nauczyć się w jaki sposób komunikować się z dzieckiem na temat rozwodu, jak przejść przez to wszystko. To był dla mnie taki mocno rozwojowy czas. W pewnym momencie przyszedł taki dzień, w którym pomyślałam sobie: “OK, gdybym nie wyszła za tego człowieka, to bym nie miała 13 lat, z których większość była jednak cudownym czasem”. Właściwie ostatnie 2 lata były takie, które zdeterminowały moją decyzję o rozwodzie.

Kamila Rowińska: “Natomiast wcześniejsze lata, to były lata kiedy byłam szczęśliwą żoną, mamą”

Tych czasów nie miałabym. Czy żałuję? Absolutnie nie. Gdybym mogła przeżyć to wszystko jeszcze raz tak samo, zrobiłabym to.

Z drugiej strony myślisz sobie: “OK, jako rodzic staram się być najlepszym rodzicem jakim mogę”. Gdybym potrafiła być lepszym, to bym była. Musiałam sobie sama wybaczyć. Kiedy ktoś mi wybaczy czy nie wybaczy, to już jest inna bajka. Musiałam sobie po prostu wybaczyć i uznać to, że jestem człowiekiem, który się myli, który nie ma na wszystko wpływu. Jestem człowiekiem, który nie ma wpływu również na drugą stronę, na różne sytuacje.

Jeszcze jest taka kwestia, którą bardzo często ludzie podejmują. Jak masz dzieci, to masz siebie postawić na ostatnim miejscu. Dla tych dzieci do setki jechać z tym mężem, czy z tą żoną. Nie zgadzam się. Jeżeli w relacji dzieje się źle, pojawia się cierpienie po jednej i po drugiej stronie. Coś co jest przesłanką do rozwodu. To nie jest fanaberia. Nie wierzę, że ktoś po prostu się dla żartów rozwodzi. Jeżeli dzieje się źle i pojawiają się jakieś dysfunkcje, konflikty, to moim zdaniem lepiej jest się rozwieść. Wtedy to nie jest porażką z punktu widzenia. Trwać w czymś, co jest toksyczne, co robisz tylko dla dzieci? Nie akceptuję tego.

Gdyby się w moim życiu pojawiło coś takiego, po czym sobie nie wyobrażam życia w małżeństwie, to pomimo tego, że jestem mamą dwójki dzieci, zdecydowałabym się również na rozwód. Nie kosztem siebie w tej relacji. Uważam, że to nie jest zdrowe. To jak sobie pozwoliłam później na kolejną miłość? Po pierwsze ludzie się zakochują i wtedy nie myśli się tak bardzo mocno.

M: Wiesz też o tym, że są takie osoby, które nie pozwalają sobie kogoś poznać.

K: Tak, pozostają długo w poczuciu krzywdy, w przeszłości i rezygnują z siebie. Przepracowałam te tematy, przepracowałam przekonania. Mogłabym stwierdzić, że teraz wszyscy faceci są tacy. Tylko, że nie wszyscy! Naprawdę nie wszyscy. Znam tak wielu fantastycznych mężczyzn, że na pewno nie wszyscy.

Tak jak nie wszystkie kobiety są takie same. Co trzecie małżeństwo się rozwodzi. Te dwie trzecie może pozostać w ciekawej relacji. Dużo zależy ode mnie, jak ułożę swoje życie. Muszę dać sobie szansę, dać sobie prawo do tego, żeby popełniać błędy.

Miałam 30 lat i pamiętam, że jak się rozwodziłam. Była taka osoba, która powiedziała: “Masz 30 lat, będziesz starą babą z dzieckiem. Myślisz, że ktoś Cię będzie chciał?”. Pytanie, czy sama kogoś będę chciała! Odwróćmy to w tę stronę. Tak, mam dziecko i to znaczy, że jestem płodna.

M: Znowu bardzo wysokie mentalne nastawienie, przepracowanie tych rzeczy i rzeczywiście praca nad tym, żeby dać sobie po prostu pozwolenie na to.

K: Dokładnie. Co prawda, tego drugiego męża nie szukałam. To bardziej on mnie znalazł i się uparł.

M: Gratulujemy!

K: Skutecznie. Dziękuję Kochanie, że się tak uparłeś. Natomiast wtedy, na tamtym etapie życia byłam taka nieszukająca, nieplanująca. Tylko taka, że “OK, miałam męża, mam dziecko. Jest świetnie, nie muszę mieć męża już do końca życia”. Nie miałam czegoś takiego, że muszę teraz znaleźć męża. Przecież nie muszę. Mogę żyć, robić sobie swoje plany. Tak się złożyło, że mój aktualny mąż stwierdził, że muszę.

M: Mamy wspólnych znajomych. Otaczasz się takimi mężczyznami, z którymi lubię rozmawiać. Od nich też się uczę spraw biznesowych, ale też życiowych.

Prowadzisz szkolenie Kobieta Niezależna. Teraz chciałbym, żebyś mi odpowiedziała, jak być takim mężczyzną niezależnym. Wydaje mi się, że otaczasz się takimi osobami.

Co zrobić, aby być MĘŻCZYZNĄ NIEZALEŻNYM?

K: To prawda. Myślę, że się otaczam ludźmi, którzy są mądrzy. “Mądrzy” nie chodzi mi tutaj o doktoraty itd. To nie jest kluczem dla mnie. Na pewno otaczam się ludźmi, którzy mają podobne wartości.

Daję na początku bardzo duży kredyt zaufania ludziom, których poznaję. Raczej jest tak, że daję komuś na wstępie 5 gwiazdek i tylko ta osoba może to spieprzyć. W takich relacjach prywatnych.

W relacjach biznesowych raczej jestem taka sceptyczna na samym początku. “Dobra, to pokaż mi, co potrafisz”.

Mężczyzna niezależny tak zupełnie na żarty: jak ktoś mnie pyta, jak być mężczyzną niezależnym? Nie ma takiego. To tylko moja przekora i złośliwość. Natomiast normalnie mężczyzna niezależny to mężczyzna, który jest niezależny mentalnie, pozwala sobie na podejmowanie swoich decyzji, na realizowanie swoich pasji, realizowanie swoich marzeń. Nie wpada w stereotypy, które zostały dla niego ustalone. Jest niezależny finansowo, czyli potrafi zadbać o swoją stabilizację finansową. Nie chodzi mi o to, że on musi być super bogaty, ale że jest samodzielny, odpowiedzialny, zaradny.

Na pewno otaczam się ludźmi, którzy ciągle są w jakimś procesie rozwoju. Nie zawsze rozwój finansowy. Niektórym się wydaje, że jak masz pieniądze, to znaczy, że wszyscy Twoi znajomi po prostu są zajarani na zarabianie pieniędzy. Tak nie jest. To są ludzie, którzy się rozwijają naukowo, sportowo, biznesowo, zawodowo.

Mnie to stymuluje, lubię z takimi ludźmi być. Nie czuję się przy nich jak wariatka, kiedy mówię, że to chcę, czy tamto. Żaden z moich znajomych mnie nie zapyta: “Ale po co?”. Tylko powiedzą: “Super! Zrób to!”

M: “Znam kogoś, kto może Ci pomóc”, “Też o tym myślałem.”

K: Tak. To są takie wspierające znajomości – ludzie, którzy kibicują. Co nie znaczy, że mój mąż entuzjastycznie przyjmuje każdy mój pomysł.

M: Przechodząc powolutku do końca. Odpowiedziałaś już na wiele pytań i mam jeszcze dwa na koniec.

Ta wiadomość będzie dla Ciebie szokiem, ale czy Kamila Rowińska zostanie prezydentem? 

Jedno, na które trochę odpowiadałaś trochę wymijająco. Moje pytanie brzmi: czy zostaniesz prezydentem?

K: Już na to odpowiadałam?

M: Wiem, że chciałaś być.

K: Tak. Jak byłam małym dzieckiem, to faktycznie miałam takie wyobrażenie, że jeżeli chcesz robić ważne rzeczy i zmieniać świat, to musisz zostać prezydentem.

Nie wiedziałam, jaka jest instytucja premiera. Jak byłam mała, to mówiłam, że zostanę prezydentem. Teraz już trochę więcej wiem na temat polityki, więc na jakiś czas mi przeszło. Normalnie jakbyś mnie zapytał, to bym popatrzyła na Ciebie i powiedziała: “Chyba zwariowałeś. Chyba nie.”

Ale przestałam już się tak zarzekać. Nigdy nie wiesz kim będziesz. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Nie wiem, co będę robić. Nie mam aktualnie takiego planu. W żaden sposób się do tego nie przygotowuję. Natomiast na wszelki wypadek pamiętam, że wiele lat temu, kiedy robiłam tatuaż, to pamiętam jak wybierałem miejsce do tego tatuażu, rozmiar tatuażu. Ta osoba, która robiła ten tatuaż, zapytała się: “
“Dlaczego tu?”. Przecież nie będę mogła się pochwalić na ulicy, że go mam. Mówię: “Po pierwsze robię go dla siebie, a nie dla ludzi na ulicy. Po drugie wie Pan jak to jest, nigdy nie wiadomo kim będę. Może będę kiedyś żoną dyplomaty. Będę na jakimś wydarzeniu, a tu mi będzie coś wyskakiwało. Nigdy nie wiadomo! Zrobię sobie na wszelki wypadek tu”. Nie chcę się zarzekać ani w jedną ani w drugą stronę.

M: Masz tatuaż? Wiemy, że tak. Natomiast dla widzów mówisz, że na razie nie planujesz. Czy głosowalibyście na Kamilę na prezydenta? Możecie dać odpowiedź w komentarzu.

Kamila Rowińska i jej top marzenia.

Jakie są teraz Twoje marzenia i jakie masz cele? Wiem, że rzadko kiedy mówisz o takich marzeniach, bo Ty to od razu zmieniasz w cel.

K: Tak. Właściwie nie rozpatruję swojego życia w kategoriach marzeń i zbyt wiele nie marzę. Znaczy jak marzę, to jest takie: “Polatać balonem”. To jest kwestia tylko tego, kiedy wpiszę to do kalendarza i powiem: “Dobra, to gdzie się tutaj lata balonem”. Mam parę takich marzeń jak polatać balonem, zobaczyć Grand Canyon i inne bardziej podróżnicze wątki.

Natomiast to nie jest coś z czym zasypiam, czy budzę się z myślą o tym. Raczej jestem taką osobą pragmatyczną. Nie mam marzeń finansowych. Zupełnie pragmatycznie mówiąc teraz moim celem jest ustabilizować swoją rodzinę w Polsce, ponieważ w lipcu się przeprowadzamy. Jest to ogromna zmiana dla nas wszystkich, zarówno dla dzieci, jak również dla mnie i mojego męża. Mój mąż będzie diametralnie zmieniał swoją karierę zawodową. Kupiliśmy rok temu dom, w związku z czym trzeba go urządzić. Trzeba się zaaklimatyzować w Trójmieście, znaleźć swoje miejsca, pozwolić dzieciom odnaleźć się w szkole. Za kilka lat wspierać syna w zdawaniu matury, szukaniu miejsca na studia.

Taki cel zawodowy związany z “Kobietą asertywną”, czyli moją ósmą książką, żeby po prostu pozamiatała i żeby wszystkie kobiety w Polsce były asertywne. Bardzo duży rozwój RBC, nacisk na zapraszanie nowych osób do współpracy, rozwijanie firmy. Firma, żeby była taka nie tylko skuteczna, wyznaczająca trendy, jeżeli chodzi o firmy szkoleniowe. Firma, żeby była taką, która może posłużyć przykładem innym firmom.

Tutaj mam takie swoje potrzeby wyższego rzędu, które chcę zrealizować. Taki zupełnie mój cel – nauczyć się kolejnej piosenki, jeżeli chodzi o grę na pianinie. Mój syn już dawno to wszystko opanował. Jak się nauczę, tak zagram. Spokojnie, taka jedna rzecz, co do której nie ma presji. 

Co Twoi pracownicy powinni wiedzieć o Twoich celach? 

M: Twoje cele i tak są bardzo szczytne. Ważne, bo są i rodzinne i biznesowe. Już przeszłaś ten etap, w którym musimy zarobić, żeby się utrzymać.

K: Tak. Teraz bardziej myślę w kategoriach nie tyle, że jako firma zarabiamy pieniądze. Bardziej myślę w kategoriach prowadzenia spółki. Spółka, żeby była rentowna, żebyśmy mogli kupić kolejny system, który nas wspomoże, czy dzięki niemu coś zautomatyzować.

To nie jest tak, że zarabiamy pieniądze, bo chcę buty sobie kupić, torebkę albo lepsze auto. Te pieniądze w spółce mają służyć, żebym miała doskonałą płynność finansową. Po to, żebyśmy mogli wybudować sobie kiedyś super siedzibę, żebym się nie musiała stresować, jeżeli dziewczyny z mojego zespołu zdecydują się założyć rodzinę, urodzą się dzieci. 

Lubię mieć takie poczucie, że dajemy radę, nie mamy ciśnienia, mamy dobrą płynność finansową. Chcemy zorganizować jakąś akcję, tak jak w przypadku naszej książki “Coaching wart milion” – piszemy książkę, wydajemy. To wszystko kosztuje, a my decydujemy, że 100% ze sprzedaży pójdzie na cele charytatywne. Możemy sobie na to finansowo pozwolić.

Tak, jak w przypadku książki “Kobieta asertywna” kiedy zdecydowaliśmy, że 50 kobiet będzie na okładce tej książki. Jeżeli chcę zaangażować 50 kobiet na okładkę, to muszę zrobić akcję. Muszę zapłacić ludziom, którzy przypilnują tej akcji, potem muszę zrobić 50 zdjęć – to wszystko kosztuje. W żaden sposób nie zmienia tego, czy ta książka się lepiej będzie sprzedawała czy nie. Jednak trzeba na to wydać pieniądze. Wiem, że jest to ważne dla kobiet i dla mnie, żeby były częścią projektu, który realizuję. Wiadomo, żeby to zrealizować, potrzebny jest hajs.

M: Tak jest! Gratuluję Ci takiego podejścia i dziękuję za udzielenie wywiadu. Jak już wywołałaś do tablicy “Coaching wart milion“. Jeżeli kogoś interesuje, jak budowała się nasza relacja i jak wyglądały na moje początki. Później moment, w którym zbankrutowałem i jak Kamila pomagała mi wychodzić z długów. Jak współpracowaliśmy coachingowo i później jak napisaliśmy właśnie książkę “Coaching wart milion“. Zachęcam i zapraszam do przeczytania!

K: Dziękuję bardzo!

M: Również dziękuję! 

Jesteś tutaj nowy? Oto wszystko, co musisz wiedzieć!

Pamiętajcie: ZOSTAWCIE KOMENTARZE POD WIDEO. ODPOWIADAMY NA WASZE PYTANIA! 

Kamila Rowińska wraz ze mną napisała książkę „Coaching wart milion”, którą znajdziesz w moim sklepie: https://marcinkokoszka.com/produkt/ksiazka-coaching-wart-milion/

W sklepie znajdziesz także moją autorską książkę „Rozwiń Swoją Firmę! Wskazówki seryjnego przedsiębiorcy”: https://marcinkokoszka.com/produkt/ksiazka-rozwin-swoja-firme-wskazowki-seryjnego-przedsiebiorcy/

Kamila Rowińska razem ze mną tworzy zgraną grupę Mastermind. Chcesz też współpracować ze mną i stworzyć grupę Mastermind? Zapraszam! Spotykamy się raz w tygodniu: https://marcinkokoszka.com/produkt/mm-z-marcinem-1-x-mies/ lub co dwa tygodnie: https://marcinkokoszka.com/produkt/mastermind-z-marcinem-kokoszka/

Sam również tak jak Kamila Rowińska szkolę innych. Zapraszam na moje szkolenia „Marketing w Małej Firmie”
➡ stacjonarnie: https://marcinkokoszka.com/produkt/szkolenie-marketing-w-malej-firmie-18-wrzesnia-2022-r/
➡ nagranie ze szkolenia: https://marcinkokoszka.com/produkt/nagranie-ze-szkolenia-online-marketing-w-malej-firmie/
Oraz na szkolenie „Rozwiń Swoją Firmę”:
➡ stacjonarnie: https://marcinkokoszka.com/produkt/szkolenie-rozwin-swoja-firme-wybierztermin/
➡ online: https://marcinkokoszka.com/produkt/szkolenie-online-rozwin-swoja-firme-online/
➡ nagranie ze szkolenia: https://marcinkokoszka.com/produkt/nagranie-ze-szkolenia-online-rozwin-swoja-firme/

Chcesz bezpośrednio współpracować ze mną?
Może doradztwo? https://marcinkokoszka.com/produkt/doradztwo-biznesowe/
Albo 12 tygodniowy kurs Rozwoju Twojej Firmy? https://marcinkokoszka.com/produkt/12-tygodniowy-program-rozwoju-twojej-firmy-pakiet-podstawowy/

Zapraszam!

Zostaw komentarz