Gdzie pracował Seryjny Przedsiębiorca? W końcu nie od zawsze byłem Seryjnym Przedsiębiorcą.
Jak myślisz, gdzie pracowałem? Czym się zajmowałem? Sprawdź!
Całość materiału dostępna również na moim kanale na Youtubie:
http://www.youtube.com/watch?v=L7jaEPFJNcw
Witaj, nazywam się Marcin Kokoszka! Jestem seryjnym przedsiębiorcą. Dzielę się swoją wiedzą z zakresu budowania biznesu, sprzedaży i marketingu.
SUBSKRYBUJ: http://bit.ly/SubMarcinKokoszka
Wszystkie materiały dostępne również na moim podcaście:
Gdzie pracował Seryjny Przedsiębiorca?
Dzisiaj odpowiem, gdzie pracowałem, zanim zostałem seryjnym przedsiębiorcą. Zbudowałem już ponad 20 biznesów. Jestem konsultantem. Wspieram innych przedsiębiorców w rozwoju biznesu, wychodzeniu z tarapatów i skalowaniu biznesu. Zanim otworzyłem pierwszą firmę, zarabiałem najpierw jako dziecko. Możesz sprawdzić w poniższym materiale:
Fabryka Czekolady
Jedną z pierwszych prac miałem zaraz po liceum. Po maturze wyjechałem za granicę i tam przez siedem tygodni pracowałem w firmie, która produkowała czekoladę Milkę. Praca fizyczna.
Byłem też w takiej pracy, gdzie było kilka stanowisk w ramach tej fabryki, ale też w różnych fabrykach. Pracowałem między innymi przez chyba tydzień właśnie w drukarni, gdzie były robione opakowania kartonowe. Pamiętam jak pracowałem w takim miejscu, gdzie były pakowane te wszystkie mikołajki. Jak to leci do sklepu to najpierw się pakuje do takich pojemników, później do kartonika, to jeszcze do kolejnego kartonika.
Trzeba było to wszystko ładnie przygotować.
Pamiętam naprawdę, jak to był trudny dzień. To był trudny dzień.
Nie wiem jak to się nazywa, ale są takie plastiki, którymi paczki często są opakowane. Cienki, ale solidny pasek plastikowy. Była taka maszyna, która zgrzewała każdą paczkę tym plastikiem. W momencie kiedy dostajemy taką paczkę, odcinamy i już.
Byłem właśnie przy pakowaniu czegoś takiego. Najpierw szła cała seria takich mniejszych paczek to układałem trzy na siebie. Na to dawałem kartonik, na to trzeba było przykleić kartkę. Kartka była już wcześniej przygotowana z datą chyba, kiedy to było opakowane, czy jakąś nazwą. Oprócz tego był taki wałek, na którym był klej cały czas. Ten wałek się kręcił, na dole był klej. Cały czas ten wałek był z tego kleju, więc brało się kartkę, przyjeżdżało się przez to, kleiło się na kartonach. Po czym ustawiało się w specjalnej maszynie takie właśnie, żeby ten plastik nie zgniótł tych czekoladek i tego miękkiego kartonu. Takie twardsze na boki kartonika się dawało od góry, od boku i to było w ramach takiej maszyny, gdzie właśnie było takie jak okno bez szyby.
Z tego wyskakiwał właśnie ten pasek. Tylko to była taka duża siła, duża prędkość. Tak się to ścinało i na dole to się jakoś kleiło, puszczało i już było gotowe, zrobione. Tylko, że w momencie kiedy zaczynałem, to razem z tym klejem wszystko to szybko się działo.
Mówię tu o kilku różnych czynnościach, które trzeba było wykonać
Taśma cały czas szła i te kolejne po trzy się układały, więc to trzeba było wszystko robić szybko. Pamiętam, że na początku naprawdę to nie było proste, a najgorsze w tym wszystkim był właśnie ten plastik. Taki twardy, bo trzeba było dobrze ustawić i o ile na dole to nie było problemu, bo dokładnie wiedziałem gdzie to będzie. O tyle u góry to gdzieś tam trzymałem, żeby się nie zepsuło.
Tyle razy po palcach dostałem tym, że aż mi krew z tego leciała. Po prostu miałem pocięte te palce, krew mi leciała właśnie z ręki. Do tego cały czas ten klej z tego papieru. Z tego wszystkiego na koniec dnia, kiedy szedłem już umyć tą taką maszynkę z tego kleju i leciało właśnie pod ciepłą wodą, żeby to zeszło.
Na drugi dzień poprosiłem, czy mógłbym tego nie robić, bo już się wyuczyłem.
Potem mi szło lepiej. Najgorzej było na początku. Szło mi całkiem nieźle, a później po prostu zostałem przeniesiony. Ktoś inny poszedł na te stanowisko i po jakichś dwóch, trzech godzinach szukali mnie po całej hali i mówią:
“Nie! Przecież przez tego pana, który tam teraz to robi, to już została zablokowana po prostu cała linia. Wróć i to ogarnij, proszę, proszę!”
To też jest dla mnie taka lekcja. Gdybym to miał robić na własne życzenie, pewnie bym tego nie robił, ale byłem w pracy. Do tego jeszcze powiedziałbym za granicą. Nie zawsze się potrafiłem ze wszystkim dogadać. Zacisnąłem zęby. Po prostu zrobiłem to, co trzeba było zrobić i się tego nauczyłem.
Do tego stopnia, że później dla mnie, jak już się tego nauczyłem, było to dla mnie proste, łatwe i przyjemne.
To nie była nawet ciężka fizycznie praca. Kiedy trzeba było całe kartony czekolady przerzucać, czy też na przykład marcepan – to tam trzeba było ogromnej ilości masła, margaryny z całej palety po prostu zdejmować, przenosić.
Ślisko, gorąco, duszno, człowiek spocony. Jeszcze to śmierdziało dosłownie. To była nieprzyjemna praca. To nie była taka bardzo ciężka praca, ale trzeba było się nauczyć pewnych umiejętności. Zapłaciłem tym, że trochę palce były pocięte i bolało to przez pierwszy dzień. Natomiast później już szło mi to dobrze. Przez dłuższy czas później byłem w tym miejscu, bo mówili:
“Ekstra, Tobie to idzie!”
Wszyscy zadowoleni, ja ostatecznie też. Widzę, że to jest trochę tak jak z kompetencjami, że czasem łatwiej jest wziąć coś, złapać, podnieść – siłą mięśni, coś zrobić. Kiedy już trzeba czegoś się nauczyć, kilka czynności ze sobą połączyć, nauczyć się odpowiednich odległości, prędkości, kolejności, poustawiania sobie tego wszystkiego, to muszę przyznać, że to już nie było takie proste. Docelowo było przyjemne, łatwe i jeszcze można powiedzieć już później nie musiałem tak biegać, szarpać, więc to na pewno się tego nauczyłem.
Pamiętam też, jak za granicą byłem, czytałem książki o e-biznesie i wtedy sobie postanowiłem:
Marcin, jeżeli w ciągu 5 lat nie zarobisz miliona złotych, to wrócisz tam jeszcze. Nie wiem wtedy jak sobie pomyślałem, czy na miesiąc, czy na tydzień, czy na ile do tej pracy w ramach takiej kary za nie zrealizowanie celu, wrócić, co bym się nigdy nie poddawał.
Na szczęście robić tego nie musiałem. W tym czasie to zrobiłem i milion do przodu i milion w plecy, ale cel został zrealizowany. To była moja praca za granicą.
Przedsiębiorca w Call Center
Chodziłem też do call center. Pamiętam, że wtedy nauczyłem się, jakby zrobiłem wrażenie tym, że zapamiętałem praktycznie skrypt od razu. W związku z tym, że jestem dyslektykiem, dysgrafem, dysortografem, brzydko piszę, to muszę pamiętać te rzeczy, które słyszałem na lekcji, żeby później odpowiedzieć. Wolę słuchać audiobooków i pamiętam te rzeczy, które w nich są. Mam taką umiejętność prostu, w którym pamiętam.
Pamiętam, że jak byliśmy na takim szkoleniu właśnie w call center to raz usłyszałem, nawet nie przeczytałem tak naprawdę. Tylko kiedy przerabialiśmy to usłyszałem skrypt, po czym jak była scenka, to zacząłem mówić praktycznie mając skrypt w ręce, ale gdzieś tam z boku.
Przeprowadziłem całą rozmowę. Pani: “Jak to, jak to?”. Mówię: “Po prostu brzydko pisałem, musiałem pamiętać, więc teraz potrafię”. Bardzo szybko zacząłem tam awansować. Właściwie po pół dnia już miałem takie wyniki jak najlepsze osoby na sali. Myślę, że nie dlatego, że miałem jakieś szczególne umiejętności sprzedażowe, tylko że miałem ogromne zaangażowanie.
Nie miałem czegoś takiego, że się jeszcze boję… A to wyjdę jeszcze do toalety, a to może po przerwie zacznę.
Tylko dawaj, siadamy, jedziemy, robimy wszystkie te rzeczy. Praktycznie każdego kolejnego dnia szedłem na jakiś wyższy, ważniejszy projekt, który był. Kilka lat później miałem swoje call center.
Kariera w tamtym call center nie trwała jakoś szczególnie długo, bo to było kilka czy kilkanaście dni. Awansowałem jako konsultant jednak cały czas i bardzo fajne to było. Przychodziłem, dzwoniłem, gadałem z tymi osobami, szkoliłem się też. To też był dla mnie czas bardzo, bardzo ważny. Jak ważne? To jeszcze za chwilę o tym powiem. Właśnie praca w call center na pewno mi pokazała, że jest jednym z większych kanałów dystrybucji. Cały czas myślę, że niedoceniany. Przez wielu uważany jako coś, co już jest przeszłością.
Przecież robiłem to kilkanaście lat temu i już wtedy było mówione, że call center to przeżytek. Cały czas jest to potężny kanał dystrybucji, sprzedaży, upsellingu, umawiania na spotkania.
Naprawdę fajna lekcja i nie wiem, czy miałbym swoje call center i niektóre moje biznesy potoczyłyby się tak jak potoczyły, gdyby nie właśnie tamte doświadczenia.
Kolejno co, to zostałem akwizytorem.
Jak zostałem akwizytorem? Myślę, że to jest chyba jedna z najbardziej znienawidzonych prac. Chociaż niektórzy mogą powiedzieć, że call center może być taka, gdzie dużo osób po prostu nie chce tego robić, bo jeszcze przez telefon, co ktoś tam odbierze, coś ci powie, rzuci słuchawką.
Dosłownie chodziłem od drzwi do drzwi, żeby sprzedawać wtedy jakąś telewizję cyfrową Canal+, Cyfra+, coś takiego i sprzedawałem. Miałem delikatne doświadczenie, dlatego że rok czy dwa lata wcześniej pracowałem właśnie w takim punkcie, który był w miejscowości obok, gdzie mieszkałem.
Mój sąsiad miał taki punkt i przed okresem świątecznym tak pracowałem. To była sprzedaż dodatkowa właśnie Cyfry+ czy Canal+. Tam byłem na tym stoisku przez kilka tygodni, trzy, cztery tygodnie i też sobie tam dorobiłem, a później właśnie zostałem tym akwizytorem.
To było tak, że wracam z jakiegoś spotkania pociągiem i kolega opowiada o tym, jak to prawie go oszukali, jak to nie dał się oszukać, jak go chcieli naciągnąć i wciągnąć do takiej pracy. Właśnie stamtąd wraca i okazało się, że to miała być jakaś praca biurowa czy sprzedażowa, a oni go chcieli wziąć, żeby chodził po domach, chodził po ludziach i żeby właśnie sprzedawał, żeby został akwizytorem.
Jakież było zdziwienie i zaskoczenie, kiedy patrzę na niego, słucham tego i mówię: “A gdzie ta firma?”. On mówi, że była chyba w Zabrzu, czy w miejscowości gdzieś obok.
Dawaj mi namiar, muszę zostać Akwizytorem.
Chce zostać. On myślał, że sobie jaja robię. Po czym podał mi tamtą nazwę. Znalazłem tą firmę. Dwa dni później jechałem tam już na rekrutację. Zgłosiłem się, powiedziałem, że chcę być akwizytorem. Oni byli zaskoczeni tym, że w ogóle tego słowa używam. Mówię, że wiem czym oni się zajmują i że chcę tam pracować, nie muszą nikogo robić w kuku. Teksty mieli niesamowite.
Naprawdę nauczyłem się tam dużo. Nie tylko tego, że dobre teksty sprzedażowe, jak tak chodzili po prostu, żeby wejść do kogoś do domu, żeby w ogóle się przedstawić, żeby zacząć o tym rozmawiać, żeby nawiązać tam do sąsiadów.
Naprawdę niezłą szkołę tam miałem i się nauczyłem. Nie pracowałem tam długo, bo to też było kilka dni. Nauczyłem się, czego się miałem nauczyć i idę dalej.
Tam większość osób po pierwszym dniu chciało zrezygnować, zanim w ogóle ruszyli. Był właśnie przełożony i te osoby jak zadawały jakieś pytania, oni mieli odpowiedź na wszystko.
Tam było na przykład tak:
- Czy to jest taka praca, że chodzi się po ludziach?
- Po ludziach to chodzą chyba ci masażyści na przykład.
- Nie, nie, nie. Chodzi o to, czy chodzi się po domach?
- Nie, po domach to chodzi kominiarz.
Odpowiedź na wszystko
Tam była sprzedaż. Sprzedać pracę, sprzedać telewizję, sprzedać wszystko. Pamiętam, jak było takie pytanie, o co najbardziej chodzi w tej pracy. Chyba po pierwszym, czy drugim dniu pada takie pytanie: o co chodzi w tej pracy, co jest najważniejsze w tej pracy?
Odpowiedziałem, że edukacja, a oni mówią:
“Nie! Pieniądze! Tu się zarabia kupę szmalu, tu się zarabia pieniądze”
Mówię: “Chcę tylko nauczyć jak to robić.”. A on mówił: “No, ale jak się nauczysz przy okazji tego, to będziesz zarabiał kupę kasy”. Mówię: “Dobrze, ale chcę się tylko nauczyć tego. Dla mnie teraz edukacja jest ważna. Cześć!”.
Wręcz scena jak z filmu. Ciekawe doświadczenie. Nauczyłem się i powiem Wam, że teraz o tym tak opowiadam, to się śmieję. Minęło trochę czasu, jestem dużo dalej z doświadczeniem. Pierwszy dzień to się chodzi z taką osobą, a Ty jesteś takim bardziej obserwatorem. Ta osoba jest takim Twoim opiekunem, ale Ty właściwie tylko obserwujesz. Później pukasz do tych drzwi, czy dzwonisz.
Wchodzisz, ta osoba jest tam z tobą, ale też pyta Ciebie czy chcesz iść sam, czy chcesz żebym poszedł z tobą. Mówię: “Dobra, idę sam dawaj, nie ma problemu”. Idę po prostu sam. Jak pierwszy raz miałem zapukać do drzwi, cieszyłem się, przysięgam, cieszyłem się, że nikt nie otworzył.
Znam te emocje, bo przeszedłem tą drogę.
Jeżeli ktoś przeczytał kilka książek i mówi:
“Dobra, teraz będę szkolił ze sprzedaży”
Może i zna techniki, ale nie ma dostępu do tych emocji. Nie ma dostępu do tego co tak naprawdę przechodzi taka osoba. W momencie, kiedy rozmawiam z przedsiębiorcami, doradzam:
“Może zmienimy kanał dystrybucji, dołożymy call center”
Być może trzeba będzie pojechać na spotkanie. Wiem, że taka osoba potrafi siedzieć cztery godziny w samochodzie zanim tam pójdzie. Tak samo właśnie było ze mną, że ktoś nie odebrał, ktoś nie otworzył.
Nagle jedna osoba otwiera i zamiast zacząć te wszystkie teksty, których mnie tam uczyli.
“Słyszał pan, że nie będzie za niedługo tam telewizji naziemnej i że mam tutaj czterysta kanałów i w ogóle pierwsze trzy miesiące za darmo”
Powiedziałem:
“Dzień dobry, nazywam się Marcin Kokoszka. Pierwszy dzień pracuję i na tym polega moja praca, że mam teraz pani to przedstawić…”
Zacząłem opowiadać o tym, co powinno się wydarzyć. Zapytałem się, czy mógłbym jednak wejść i powiedzieć o tym. Któraś tam osoba się zgodziła. Sprzedawca na medal. Każda kolejna rozmowa była łatwiejsza. Natomiast już po tym pierwszym chyba usiadłem na schodach, czy przed pierwszym jeszcze do któregoś właśnie mieszkania, siedziałem na schodach i pamiętam, że pisałem jakieś esemesy. Zastanawiałem się. Sam siebie usprawiedliwiam, ale chciałem, naprawdę chciałem z tego zrezygnować. Chciałem odejść i szukałem jakiejś naprawdę dobrej racjonalizacji.
Pomyślałem sobie: “No przecież byłem akwizytorem, po co mi to w ogóle jest? Przecież docelowo nie będę akwizytorem. Najwyżej kogoś wynajmę do szkolenia tego. Przecież nie mam takiej firmy, która byłaby akwizycją”. Wiecie co? Wiele tych argumentów miało sens.
Po czym sobie powiedziałem: “Kurde, Marcin chociaż do końca dnia zrób to. Po prostu zrób to, nauczysz się. Byłeś skutecznym, że to zrobiłeś, że przeszedłeś”.
Dzisiaj nie mógłbym tej historii opowiadać w taki sposób. Gdybym wtedy na tych schodach powiedział: “Pieprzę to, idę do autobusu, do pociągu, jadę do domu”. Tyle. Co zrobiliby mi? Nic nie zrobiliby.
Zrobiłem to i jestem z siebie zadowolony.
Mam swoje doświadczenia i dzisiaj, kiedy widzę takie sytuacje, że trzeba gdzieś podejść albo właśnie jesteś za granicą to jest ta sama umiejętność. Tak naprawdę nie potrafię dobrze danego języka, jestem za granicą. Spoko, idę, po prostu idę. No co mi mogą zrobić? Słyszałem o historiach w tej firmie, że tam ktoś bombę dostał, jak otworzył drzwi albo ktoś pomyślał, że przyszedł komornik. Przyszedł właśnie sprzedać telewizję cyfrową. Pomyślał tam osoba otwierająca myślała, że to komornik i pogonili z pieskami, czy kolegami. Niektórzy uciekali. Większość tych ludzi otwiera, słucha, powie ci nie. Boli to? Trudno. W MLMie było tak samo, w Call Center było tak samo.
Tu po prostu ktoś na Ciebie patrzy i Ci mówi: “Panie, piętro niżej jest taka babcia, ona Cię chętnie wysłucha i tak nie kupi. Ale czas przeleci”. Wiecie co? Wtedy się tak robiło.
Rzeczywiście, jak masz taki duży poziom stresu i strachu to szedłeś tam, bo powiedziałeś – będę miał rozmowę, może mi kogoś poleci, a w końcu próbuj, próbuj, aż się uda. Trzeba udawać, aż się uda, aż w końcu dojdzie do jakiejś transakcji. Oczywiście dzisiaj pewnie bym już dużo bardziej patrzył na efekt, na sukces.
W internetowym marketingu robiłem przecież tak, że zrobiłem jakąś walidację leada, czyli patrzymy, który jest lepszy, która baza jest lepsza, które argumenty są lepsze, kanał komunikacji i tak dalej, ocieplanie klienta – jest to wszystko. Wtedy nie. Idziesz z buta, nie wiesz kto Ci otworzy. Masz jeden produkt i masz go sprzedać akurat tej osobie, która Ci otworzyła drzwi. Na pewno było to bardzo ciekawe doświadczenie.
Przedsiębiorca w pizzerii
Pojechałem na jakimś ciężkim kacu i popracowałem sobie w tej pizzerii parę godzin. Kolega tam pracował i dostałem taką pracę. Popracowałem kilka godzin, stwierdziłem, że tu nie mam co sobie udowadniać.
Jak będę chciał mieć restaurację czy coś, to i tak będę musiał zupełnie inne przejść szkolenia, doświadczenia. Byłem tam na jakimś zastępstwie za daną osobę. Stwierdziłem wtedy, że dziękuję i poszedłem sobie dalej.
Praca przy produkcji reklam zewnętrznych
Miałem taką pracę, można powiedzieć poważniejszą. Taką, gdzie chodziłem na określone godziny. Inaczej powiem pracę taką fizyczną, gdzie byłem na strefie w Gliwicach – pracowałem przy produkcji, wytwarzaniu takich zewnętrznych reklam. Czasem widzicie gdzieś na jakimś budynku taką reklamę 30 metrów na 50 metrów, na jakimś takim materiale. Byłem taką osobą, gdzie jak wieszasz to zazwyczaj na takich sznurkach się wiesza i takie oczka się robi metalowe. Przybijałem te oczka albo byłem przy druku tego, przy zwijaniu.
Powiem Wam, to jest potężnie ciężkie, bo to jest gruby materiał, żeby to się nie porwało, żeby to wisiało. Najgorsze w tym wszystkim chyba było to, że to były ogromne gabaryty i bardzo ciężkie.
Co ciekawe, wtedy jeździłem tym samym pociągiem co mój tata, czyli właśnie o piątej rano z naszej miejscowości wyjeżdżaliśmy. Wyjeżdżałem rano, później tata. Był ten pociąg właśnie o tej godzinie i wychodziłem na stację wcześniej. Jeszcze ileś tam musiałem przejść metrów, czy nawet kilometrów do tego miejsca.
Tam sobie pracowałem przy takim wytwarzaniu. W pierwszym tygodniu, bo akurat tak trafiło, że jakaś podwyżka była, że tam o ileś procent, mówię: “oo super”. Trzeci, piąty dzień w pracy, już dostaję podwyżkę na tym stanowisku.
Pamiętam osoby, które tam pracowały. To było dla mnie wtedy zastanawiające, ciekawe, może trochę inspirujące, ale nie do końca zrozumiałe. Robiły tak zwane szesnastki, czyli dwa razy po osiem godzin na dwie zmiany pracowali. Myślę: “Po 8 godzinach już nie mogłem się doczekać końca pracy”.
Teraz jako przedsiębiorca raczej nie czuję czegoś takiego, że chcę mieć koniec pracy.
Po prostu patrzę, ile możesz jeszcze zrobić, ile jeszcze możesz zrobić, co jeszcze jest do zrobienia. Wtedy rzeczywiście miewałem tak – oh, jezus jak ten czas wolno leci… Jestem w stanie zrozumieć te osoby, które robią coś trochę za karę, a przynajmniej wykonują część obowiązków właśnie za karę.
Staram się w momencie, kiedy pracuję z danymi osobami czy u siebie w zespołach po pierwsze dobrze dopasować we współpracy z tą osobą obowiązki, czasem zróżnicować pewne rzeczy. Natomiast też rozumiem, że czasem komuś się, no cóż nie chce albo czas się dłuży, bo też coś takiego miałem.
Tu historia jest dla mnie wręcz niesamowita
Kilka lat później i to nawet sam nie wybierałem, tylko były osoby już w firmie, gdzie miałem już kilka firm, dziesiątki osób zatrudnione i szukaliśmy nowego lokalu. Mieliśmy właśnie na strefę się przenieść i kilka lat później nagle tam dostaję zdjęcia, jaki lokal został wybrany. Mam tam podjechać, mam to zobaczyć i patrzę, mówię:
“To jest ten budynek, to jest ta firma!”
Na parterze była hala, a później nad halą było całe piętro pomieszczeń biurowych. Kilka lat później jako firma wynajęliśmy większość tej powierzchni biurowej, która była właśnie nad tą halą gdzie pracowałem. Nawet nie szukałem tego. Nie podejmowałem decyzję, taki zbieg okoliczności.
Kiedy przyjeżdżałem później tam na ten parking, gdzie kilka lat wcześniej o piątej rano jechałem pociągiem, później szedłem pieszo ileś tam metrów, żeby tam dotrzeć tak, żeby iść do szatni, żeby sobie popracować tam, zjeść śniadanie, później wracać dalej do pracy i z powrotem do pociągu.
Kilka lat później wynajmuję większość piętra w tym budynku, gdzie jako firma wynajmujemy tam połowę parkingu, jak nie większość parkingu, gdzie wcześniej wracałem, szedłem tam pieszo, patrzyłem, jakieś tam samochody stoją.
Później po prostu mówię: “Dobra, mam swoje miejsce. Mamy tu kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt dodatkowych miejsc, gdzie ludzie, z którymi współpracuję, przyjeżdżają i pracują”. Niesamowite!
Już tam nie mamy biura.
Teraz znowu mamy w centrum Gliwic. Już od dłuższego czasu w tych samych miejscach teraz jesteśmy. Myślę, że ta historia taka fajna i bardzo mocny taki powrót do różnych moich myśli, do tej całej pracy, do pracy za granicą, do tej akwizycji, do call center. Teraz w dużej mierze też popatrzcie, że tutaj pracowałem, nawet o tym nie myślałem, bo wszedłem przecież do produkcji, a jednak pracowałem w reklamie.
Kiedy był call center, czy akwizycja to sprzedaż, marketing. Od zawsze gdzieś tam za mną to chodziło. Kiedy było właśnie jeszcze w tej firmie produkcyjnej akurat milka – no to słodkie, no cóż, lubię, ale przez jakiś czas marcepanu nie jadłem. Teraz mówię: “Dobra, jednak jest dobry”. Już wyparłam to, co tam się działo. Też w tej drukarni jakieś rzeczy na książki były robione, teraz wydają. Mówię: “Dobrze, zawsze jakiś tam kontakt z tym, co kilka lat później miało się zadziać”.
Te kompetencje zbierałem i nie jestem absolutnie przeciwny pracy przed rozpoczęciem swojej działalności.
Można bardzo fajnie pozbierać doświadczenie, można się wielu rzeczy nauczyć. Właśnie Steve Jobs też mówił w jednym z takich swoich popularniejszych wystąpień, że kropki łączy się od tyłu. Dopiero na koniec swojej drogi jesteś w stanie połączyć te kropki, które doprowadziły Cię do tego miejsca.
Też to widzę. Na razie powiedziałem tu o samych pracach, ale widzę też to pomiędzy różnymi biznesami. Niektórych już nie ma, niektóre zamknąłem, niektóre sprzedałem biznesy, w niektórych miałem jakieś wyzwania i porażki. Kilka lat później widzę, jak to ładnie ze sobą się łączy.
Doświadczenia z tamtych, można powiedzieć porażek czasami, takich sytuacji, w których byłem absolutnie niezadowolony i absolutnie nie myślałem o tym, że to w przyszłości mi się do czegoś przyda. Byłem zły, wściekły i w ogóle chciałem nigdy tego nie powtórzyć.
Rzeczywiście na dużo większą skalę później nie powtarzałem pewnych błędów albo na dużo większą skalę wykorzystywałem pewne doświadczenia i kompetencje, które zbierałem wcześniej.
Szukasz pomocy?
Te i inne kwestie poruszam w moim autorskim 12 tygodniowy Programie Rozwoju Twojej Firmy. Zobacz agendę szkolenia tutaj: https://marcinkokoszka.com/produkt/12-tygodniowy-program-rozwoju-twojej-firmy-pakiet-podstawowy/
Potrzebujesz indywidualnego podejścia? Sprawdź moją ofertę doradztwa biznesowego: https://marcinkokoszka.com/sklep-doradztwo/
Informacje o moich szkoleniach znajdziesz tutaj: https://marcinkokoszka.com/sklep-szkolenia/
Zapraszam!